| lista poetów | powrót do strony tytułowej: miasto literatów 2000++ | strona danuty błaszak: http://danutabe.tripod.com  

Alicja Makowska-Jacyna

Utwory: Jak wyrazić ból  (11 wrzesień 2001) | TAM i TU | Kula u nogi | W pamięci | Mój dom rodzinny |

Mój dom rodzinny

 
Mój dom rodzinny

przychodzi z burzą
kiedy powietrze gorące i
rozgrzane.
W strachu palę zioła
święcone na Matki Boskiej Zielnej,
aby ich dym odgonił
błyskawice i gromy
od naszego domu.
Zapalam gromnicę i
modlę się…
gorączkowo powtarzam słowa
do Boga o pomoc.
Bóg pewnie nie może ich rozumieć

bo mówię szybko, chaotycznie,
w strachu przed gromem niebios.
Po burzy jest mi wstyd przed Bogiem,
tej modlitwy ze strachu.
Ale o tym wstydzie wie tylko
ja i On.
 
Mój dom rodzinny

przychodzi z opłatkiem
w wigilijny wieczór
dzielę go rękoma mojej matki
mówię jej słowami życzenia
i jak ona mam łzy w oczach.
 
Mój dom rodzinny
przychodzi z wiosną
kiedy pierwsze zielone pędy
wychylają się z ziemi
myślę wtedy z niechęcią,
znowu trzeba będzie
sadzić, pielić i podlewać i dbać
i zbierać
i po co to…, po co to,
myślę
przecież można kupić wszystko,
można kupić wszystko,
i sadzę podarowaną przez kogoś
cebulkę.
Codziennie idę patrzeć jak
rośnie, jak zamienia się w kwiat,
jak więdnie bo jego czas minął.
 
Mój dom rodzinny

pojawia się w czasie
niedzielnej mszy.
Klęczymy z mamą.
Mama w skupieniu,
modli się.
Patrzę na nią i myślę
czy można nauczyć się
tak modlić!
 
Mój dom rodzinny
pojawia się kiedy
widzę wysokie,
smukłe drzewa.
Przypominają mi topole,
które rosły nad rzeczką.
Rzeczki już nie ma.
Został po niej dół.
Patrzyłam na topole nad rzeczką
przez całe dzieciństwo.
Były wysokie i smukłe i
budziły szacunek.
Niektóre powalał grom!
Kładły się przez rzekę,
pokazując górę korzeni.
Ludzie potem pozbawiali je

gałęzi i bywało,
że zmartwychwstawały
samym pniem.
Tak stały te topolowe pnie
między topolami
i schły z rozpaczy
Topoli też już nie ma.
Były stare i umarły.
 
Mój dom rodzinny
widzę kiedy włączam ogrzewanie.
Palę w piecu kaflowym,
w którym nie ma cugu.
Nie chce się palić
drewno na podpałkę i dymi piec.
Kaszlę i dmucham.
Ręce i twarz mam całe czarne od sadzy.
Otwarte drzwi pokoju, korytarza
i werandy.
Wreszcie cug, płomień i ciepło.
Przytulam się do ciepłego pieca i
patrzę w okna jak w telewizor
na których mróz rysuje białe obrazy.
 
Mój dom rodzinny

pojawia się podczas każdego prania.
Widzę pochylone nad balią
plecy mamy.
Tą balią wybrałam się kiedyś,
rzeczką w daleką podróż
w nieznane.
Miałam bardzo dobrze
przygotowany plan
ale osiadłam na mieliźnie
pod mostkiem,
niedaleko domu.
Wracałam z ciężką balią
i wiarą, że kiedyś mi się uda.
  
Ludzie pytają, czy tęsknię
za moim domem rodzinnym
Mówię, że tak, ale nie tęsknię
bo mój dom rodzinny
pojawia się ciągle i wszędzie
kiedy patrzę przed siebie,
kiedy ręką dotykam przyszłości,
kiedy odpoczywam w teraźniejszości.
 
Alicja Makowska-Jacyna
Philadelphia, grudzień 31, 2001

 

 XX 

 Powrót do poprzedniej strony