| lista poetów | powrót do strony tytułowej: miasto literatów 2000++ | strona danuty błaszak: http://danutabe.tripod.com  

Alicja Makowska-Jacyna

OD SIEBIE O SOBIE.
 
Urodziłam się w Lęborku, 13 czerwca 1946-go roku, w małym powiatowym miasteczku, leżącym na trasie Gdańsk – Szczecin. Musiał przejechać przez nie każdy, kto jechał do Łeby. W Lęborku skończyłam szkołę podstawową i Liceum Ogólnokształcące.
Miałam lat siedemnaście i rozpoczęłam studia na Politechnice Wrocławskiej we Wrocławiu. Początkowo studiowałam na wydziale Inżynierii Sanitarnej, przy czym po dwóch latach przeniosłam się na wydział Elektryczny i po ukończeniu tegoż wydziału otrzymałam dyplom magistra inżyniera elektryka ze specjalizacją konstruktor maszyn elektrycznych.
Większość profesorów w tych czasach wykładających na Politechnice Wrocławskiej i innych wrocławskich Uczelniach przyjechało ze Lwowa; i jak to ktoś ładnie powiedział –„w powietrzu wyczuwało się niezwykły nastrój Lwowa i wdychało go z tym powietrzem”. Profesorowie ci nadali jakąś szczególną atmosferę tym uczelniom i miastu.
Ja to miasto pokochałam szczególnie, bo w nim ukształtowałam się jako kobieta, człowiek, inżynier i być może jako … artysta.
Po ukończeniu studiów zostałam nauczycielem maszyn elektrycznym w Technikum Energetycznym. Byłam tłumaczem tekstów technicznych w prywatnym biurze tłumaczeń i konstruktorem maszyn elektrycznych w pracowni turbogeneratorów w DOLMEL’u (Dolnośląskie Zakłady Maszyn Elektrycznych) we Wrocławiu.
Cieszę się swoim życiem, pogodnie znoszę starzenie się, ale myślę, że gdyby dane mi było je „powtórzyć” z możliwością wyboru zawodu, to zostałabym tancerką. Taniec jest dla mnie fascynującym zjawiskiem w każdej formie. Fascynujący jest dla mnie także teatr w różnych swoich odmianach i formach, gdzie przenikają się nawzajem słowo, ruch, muzyka, i plastyka tworząc całość.

16 lipca, roku 1980, wyjechałam z Polski do Wiednia i chociaż nie miałam zamiaru emigrować, emigrowałam. Mojego męża Andrzeja poznałam we Wiedniu, wyszłam za mąż w Paryżu by potem zamieszkać w Ameryce.
Dokładnie 19 sierpnia 1981 przyleciałam do Ameryki. Ameryka to moja vice-ojczyzna i dom, to tolerancja jej mieszkańców dla mnie, tu przybyłej; tolerancja i możliwości, jakich nie ma w żadnym innym kraju. Jestem obywatelką tego kraju i jestem z tego dumna. Szczególnie teraz po 11 września, 2001 roku. Po tym strasznym wydarzeniu po prostu podporządkuję się decyzjom rządu, który wybrałam, w wolnych i demokratycznych wyborach.
Mieszkałam na Manhattanie, na Quinns’ie, potem w Jersey City, aby w końcu znaleźć swoje miejsce i dom w Filadelfii.
Filadelfia to na początku długa choroba, która wyłącza z czynnego życia i zmusza do refleksji. Filadelfia to Grupa Teatralna „My”, próba stworzenia czegoś z młodzieżą, to chór mieszany im. Ignacego Paderewskiego pod kierunkiem Krzysztofa Mospinka, to prezentacje wierszy, to „Poetyckie Impresje Muzyczne” w radiu „Kalejdoskop” i w radiu „Zbliżenia”, to moja wystawa fotograficzna w PII Gallery, to miesięcznik i tygodnik „Teraz”, który tworzymy razem z moim mężem Andrzejem, to w końcu kabaret „Chapeau Bas”.
Pierwszą piosenkę napisałam na „złość” koledze. Nie umiem pisać do szuflady; piszę, kiedy ktoś mnie poprosi, kiedy jest taka potrzeba, kiedy wiem, że ktoś potrafi to wykorzystać. Marzeniem moim jest napisać i zrealizować „Zemstę na Riczmoniu” w oparciu o „Zemstę” Aleksandra Fredry.
Mam pogodne i tolerancyjne usposobienie; pogodnie znoszę koleje losu. Cieszę się, że nie ma we mnie zawiści i mściwości; cech, których boję się u innych ludzi. Lubię robić wszystko sama, bo wydaje mi się, że najlepiej właśnie wszystko zrobię sama. Dziękuję losowi, że nie mam na to czasu. Na szczęście!
Przygotowuję teraz tomik piosenek napisanych dla kabaretu „Chapeau Bas” (27 października, 2001 mamy II premierę), muzykę do nich skomponował i zaaranżował Wojtek Hollender. Wojtek to muzyk bardzo wszechstronny, wymagający a przy tym bardzo uważnie wsłuchujący się w moje teksty i za to bardzo mu dziękuję. Nie mam swojej strony internetowej, ale można kontaktować się ze mną przez stronę gazety „Teraz” (miesięcznik: społeczno-kulturalny, tygodnik: informacyjno reklamowy) i stronę kabaretu „Chapeau bas”: www.terazgazeta.com
 
Alicja Makowska-Jacyna


 
Utwory:
Jak wyrazić ból
 
(11 wrzesień 2001)
TAM i TU
Kula u nogi
W pamięci
Mój dom rodzinny

****

JAK WYRAZIĆ BÓL – PAMIĘCI OFIAR  ATAKU 11 WRZEŚNIA 2001!
Słowa: Alicja Makowska-Jacyna
Muzyka: Wojtek Hollender
 
Jak wyrazić ból,
Po wszystkich, których nie ma  
Jak powstrzymać strach
gdy się zapada ziemia
Jak ugasić pożar
rozpalonego nieba
jak powstrzymać krzyk     
kiedy odwagi trzeba
Jak wypowiedzieć żal
kiedy nie wierzysz słowu
Jak powstrzymać gniew,
aby nie skrzywdzić ludzi
i jak patrzeć na miasto
i nie zobaczyć grobu
Jak wyrazić miłość
do tych których już nie ma  
Jak uzyskać spokój,
że to się nie powtórzy
Jak powstrzymać łzy,
by ich zostało jeszcze
Jak zgasić nienawi¶ć
by nie bać się sumienia
Jak wyrazić rozpacz,
by przestać płakać wreszcie     
Jak długo patrzeć w dół,
by w górę podnieść głowę
Jak długo jeszcze walczyć,
by móc się patrzyć w niebo
Jak długo trwać w milczeniu,     
aby nie zabić słowem
Jak powstrzymać pięści,
by nie urągać Bogu
Jaki postawić pomnik,
ludziom, bliźniaczym wieżom      
Jak wytłumaczyć dzieciom,
spokojnie patrząc w oczy
Jak długo jeszcze czekać,
aby wybaczyć wrogu
że można żyć normalnie
i spać spokojnie w nocy
   
   
 


***


 TAM  i  TU

 Właściwie to nigdzie nie było i nie jest mi tak zupełnie dobrze: ani TAM ani TU. Jestem tutaj i myślę, że może lepiej byłoby TAM. Przypominam sobie zaraz jednakże, że gdy byłam TAM to cały czas myślałam o tym, żeby być TU i że TU właśnie będzie mi lepiej. Ponieważ poza TAM i TU nie istnieje żadna inna możliwość, którą można by jeszcze ewentualnie wypróbować zaczęłam się zastanawiać właściwie, dlaczego nie jest mi tak zupełnie dobrze.

Doszłam w końcu po długich rozmyślaniach do wniosku, że TAM brakowało mi tego, co mam TU, a TU brakuje mi tego zostało bezpowrotnie TAM. Tak się składa i to był chyba najpoważniejszy efekt moich rozmyślań, że chyba już nigdzie nie będzie mi tak zupełnie dobrze, bowiem nawet gdybym wróciła TAM to na pewno będzie mi znowu brakowało tego, co mam TU, a gdy zostanę tutaj to zawsze jednak będę myślała, że TAM zostawiłam to, czego na pewno już nie znajdę tutaj. Widocznie nie miejsca na świecie, w którym byłoby mi tak zupełnie dobrze, a skoro nie ma, to pewnie trzeba się z tym pogodzić.

Od pewnego jednak czasu mam dziwne wrażenie, że znajduję się nigdzie! Pewien mój znajomy twierdzi, że nigdzie nie istnieje i że samo to słowo w ogóle powinno zniknąć ze słownika wyrazów. Nie ma „nigdzie”! Powiedzenie: „Nigdzie tego nie ma” jest według tego mojego znajomego pojęciem bez sensu, ponieważ gdzieś to jest, tylko my w danym momencie po prostu nie wiemy gdzie. Ogólnie nawet przyznaję mu rację. Ludzie lubią mieć rację, więc dlaczego im jej nie przyznać, zwłaszcza wtedy, kiedy tego oczekują, ale w środku, do którego tylko ja mam prawo, czuję się tak jakbym była nigdzie i nic na to nie mogę poradzić. Jestem nigdzie, ponieważ nie jestem ani TU ani TAM.

Alicja Makowska
Jersey City, 1983

 

 
XXX

Kula u nogi
 
Każde zderzenie z drugim człowiekiem
to kula u nogi,
która ciągnie się przez całe życie.
Niektóre z nich
brzemienne,
rodzą nowe kule
ciężkie i czarne.
Niektóre bezpłodne,
dokuczliwe jak stare panny
są,
bo nie mamy sumienia je odciąć.
 
Nie wszystkim trafia się brylantowa.
 
Młodzi ciągniemy je bez wysiłku,
bezczelnie silni i ślepi.
starzy zatrzymujemy się pod ich ciężarem.
stoimy zamyśleni
co z nimi zrobić?
 
Alicja Makowska - Jacyna
Philadelphia, listopad, 2001
W pamięci
 
Na białej sali
pachnącej czystością,
z zakamarków pamięci
nie możemy wygrzebać
kolorów liści jesienią.
 
Nie mieliśmy czasu
na nie patrzeć
przez wiele lat
ani wiosną kiedy się rodzą
ani jesienią kiedy w całej swojej
krasie umierają
 
Teraz nie mamy
w pamięci nic
z tego co tak
bardzo potrzebne wyobraźni
 
Wyobraźnia też chora.
 
Alicja Makowska-Jacyna
Philadelphia, listopad, 2001

 

 Powrót do poprzedniej strony