Janusz Gołda
Mieszkam w Lesku, jestem członkiem Związku Literatów Polskich; tomiki wierszy: „Błędnik
równowagi”, „Zwyczajna łagodność”, „Wiersze leskie”, powieść „Trześnia”, książka dla
dzieci „Tajemnice Hnatowego Berda”. Publikowałem w znaczących pismach literackich, m.in.
w „Życiu Literackim”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Okolicach”, „Radarze”, „Sycynie”,
„Poezji – dzisiaj”, „Nowej Okolicy Poetów”, jestem laureatem /tak w poezji jak i w
prozie// wielu konkursów literackich, współpracowałem z kilkoma gazetami /opublikowałem
na ich łamach kilkadziesiąt reportaży/.
Więcej informacji o mnie na stronie internetowej -
http://republika.pl/januszgolda
email:jagolda@poczta.fm
|
|
|
Prezentowane utwory:
| Teren ogrodowy |
Motyw leski |
Epizody | O zapamiętywaniu |
|
Tren ogrodowy
Furtka wejściowa zbita z czterech desek
nieheblowanych wzmocnionych szpangą,
zawieszona na zardzewiałych zawiasach,
otwarta na ogród zarośnięty łopianem
i końskim szczawiem. Górą spłowiały lazur,
dołem tabaczkowe zielenie, gaszone fiolety.
W szarym cieniu pod owocowymi drzewami
cytrynowe antonówki, malinowe kosztele,
gruszki sapieżanki nad którymi kołują osy
i kosmate trzmiele. Pośrodku ogrodu dom
z półpiętrem z ciosanych jodeł – belki gładkie,
jakby heblowane, posadzono na podmurówce
z piaskowca. Dębowe schody bez poręczy
prowadzą stromo po ścianie zewnętrznej
do antresoli zamienionej na pokój dla gości:
powała w liszajach zacieków, resztki tapet
na ścianach, zmurszałe podłogi, przegnite
stropy, prostokąty pustych drzwi i okien
w których furkocą strzępy gazet.
|
|
Motyw leski
Szelest obrusa. Szuranie krzeseł – ciężkie,
pewnie dębowe z wysokim oparciem.
Głośna modlitwa: pobłogosław Panie te dary.
Grzechot sztućców. Szczekot fajansu. Brzęk
porcelany. Siorbanie. Chichoty. Śmiech chłopięcy.
Dziewczęce przekomarzania. Głosy:
- jutro będziemy składać w szafie pościel
- Marynia zamiecie podwórko
- kto pójdzie na rynek po warzywa,
niech najpierw opróżni koszyk
- kuraka na rosół weźcie u Lubasowej z Huzel,
zalega z płatnością za leki
- nie wygląda zbyt dobrze
- za dużo czyta po nocach
- marnuje naftę
- lampa kopci
- trzeba przyciąć knot, bo okopci powałę
- idź się połóż
- najpierw pacierz
- herbatę podaje się w filiżance
- Tekla znowu przydymiła kaszę
|
Epizody
Maj - dolina Terebowca. Zbieraliśmy jaskry
i kaczeńce - mówiłaś, że to okruszki słońca.
Wycieczka na Tarnicę przez las bukowy
po skamieniałym śniegu: my w traktorach,
ty w sandałach, letniej sukience – nad czołem
ruda grzywka, w oczach niebieska przekora.
Zejście do Wołosatego - powrót asfaltem
do Ustrzyk Górnych. Przy szosie dymiąca retorta
- rozmowa o Epikurze z usmolonym wypalaczem
węgla drzewnego; przyszli wieczorem na ognisko.
Mycie nóg w lodowatym strumyku – chlapanie,
piski, śmiechy, przekomarzania, nagła pogoń
za kijanką nazwaną żabolągiem.
Placki z tartych kartofli w sosie grzybowym,
pokrojona w kostkę marchewka smażona na maśle
z zielonym groszkiem – my z widelcami
zniecierpliwieni, ty w kapeluszu, letniej sukience
pośród patelni, talerzy zauroczona Doliną Issy
- kokietka, podlotek: nad czołem ruda grzywka,
w oczach niebieska przekora.
Noc w drewnianym baraku. Nad wejściem
żółty napis: Hotel Zielony. Spłonął w następnym roku.
|
|
O zapamiętywaniu
Pamiętam ścieżkę przez las – ojciec niósł
mnie na barana – przy ścieżce prawdziwki
w kapeluszach zamszowych włożonych na bakier
spoglądały z góry na stado potulnych kurek
stojących na jednej nodze; za nimi kozaki
czerwone, łyskające mlecznym podniebieniem,
dalej kanie, rydze, maślaki, oliwkowe gołąbki
i samotny podciek, czarny, jakby uwalany
w sadzy, na ściółce ze szpilek świerkowych
sypanych latami na gliniastą ziemię, nazywany
również sińcem z powodu sinych nacieków
w miejscach ściśniętych palcami, zapamiętany
dla swojego kształtu, barwy oraz smaku zupy
podbitej słodką śmietaną, którą matka nabierała
drewnianą łyżką z kamionki stojącej w komorze
- tuż za drzwiami, żeby zawsze była pod ręką.
|
|